Siedziałam sobie na murku pod gazownią. Obok mnie mój rower stał sobie i tak oboje czekaliśmy aż K. załatwi swoje sprawy w gazowni. Na murku naprzeciwko mnie jakiś koleś o fizjonomii handlarza lamp przeciw żylakom, sprzedawał emerytom wychodzącym z gazowni lampy przeciw żylakom.
Lekarz poleca, a dziś specjalna cena - tylko 80 złotych za te cudowne urządzenia. Mała, wygodna w użyciu lampa na dwie baterie leczy nie tylko żylaki, ale również inne dolegliwości i schorzenia. Kochanie, ja nie namawiam.
Gdy ostatnia zaberetowana emerytka się oddaliła wzrok handlarza padł na mnie. Ale sprytny sprzedawca wiedział, że lampami mnie nie przekona.
"Hej, cześć, słuchaj...ty te włosy układasz, czy same się tak kręcą?"
"Yyy...sa...me...?"
I to był błąd. Może trzeba było udawać niemowę? Nieee, tacy ludzie nie znają przeszkód w komunikacji...
I się zaczęło. Patryk, jak się okazało, wiedział dokładnie czym podbić serce kobiety. Nie dość, że zachwycał się moimi włosami, nie mógł uwierzyć, że mam 25 lat ("Nie noo co ty...dałbym Ci ze 20, no góra oczko"), moją boską figurą ("Te biodra! Nie chudnij!"), migdałowe oczy, cera całkiem nie zła.
Bowiem Patryk handlujący lampami na starcze schorzenia okazał się być wizażystą.
Wypytał mnie o wszystko, choć ja odpowiadałam jak mi się zachciało. ("No co ty! Ale z Ciebie kokietka!").
Był dość bezpośredni i mówił do mnie per "ty" (Przepraszam, że jestem taki bezpośredni!)
Patryk (a może Bartek? Chyba słyszałam Bartek..?)też nie skąpił wiadomości o sobie. 31 lat, pochodzący z Dąbrowy, ale mieszka w Warszawie już od 10 lat ("O tak w Warszawie jest dużo ofert pracy"), ale w Łodzi też przebywa. Pracuje w salonie wizażu na Piotrkowskiej ("Koniecznie przyjdź! Zrobię ci profesjonalny makijaż doradzę o tym i o tamtym" już sama nie wiem o czym o mówił...)
Modliłam się w duchu, żeby emeryci w gazowni rozstąpili się przed K., niczym Morze Czerwone i pozwolili zapłacić jej te pieprzone rachunki.
Tymczasem Patryk (chyba Patryk...a może Bartek?) rozwodził się dalej na temat beznadziejności facetów w dzisiejszych czasach i kobietach noszących spodnie. Tak, tu mu przyznałam rację.
Koleś był miły i bezpośredni, ale jakoś nazbyt się do mnie zbliżał, kiedy chciał mi powiedzieć, że to niby coś w zaufaniu. Na przykład, że migdałowe oczy, które posiadam są najlepsze dla malowania przez wizażystów, i że powinnam stosować trochę białego eyelinera na górną powiekę, dzięki czemu moje cudowne oczy będą rozjaśnione.
Co wizażysta robi więc pod gazownią? Po prostu ma firmę handlującą takimi rzeczami.
Ciekawe.
Na koniec podyktował mi swój numer telefonu i życzył nam miłego dnia.
niebezpieczności się czają przy gazach!
OdpowiedzUsuńKomunikat: jak ktoś byłby zainteresowany poradą wizażysty on tam nadal stoi.
OdpowiedzUsuń