Lublin: Właściwie pomysł spędzenia święta niepodległości w Lublinie wziął się z niczego. Właściwie to mieliśmy jechać do Niemiec. Właściwie to nie mieliśmy na to pieniędzy. Więc na fali pomysłu wyjazdu wymyśliliśmy miejsce,w którym jeszcze nie byliśmy, a które jest osiągalne za pomocą PKP.
I tak padło na Lublin.
Zarezerwowaliśmy sobie nocleg w schronisku młodzieżowym. Rano poszliśmy na dworzec i pojechaliśmy do Lublina. Zanim zorientowaliśmy się, że dworzec nie znajduje się w centrum miasta minęło parę kilometrów. Kupiłam suszarkę do włosów w biedronce.
Wsiedliśmy do jakiegoś autobusu, by przyśpieszyć naszą drogę do odebrania rezerwacji.
Na miejscu wszystko było zamknięte na głucho. Zero odzewu. Pokrążyliśmy trochę jak te muchy wokół...taaa...i powróciliśmy do czynności walenia w drzwi, bo widzieliśmy, że za firanką ktoś się czai i udaje, że go nie ma. Ten ktoś wreszcie otworzył i powiedział, że schronisko młodzieżowe czynne jest w godzinach 6-10 oraz 17-19 i obecnie jest zamknięte. Chcieliśmy chociaż plecaki zostawić. Ale nie. Bo jest przecież zamknięte. Jest 10.15 i proszę wrócić o 17...no to z gestem Kozakiewicza ruszyliśmy z dala od schroniska młodzieżowego w Lublinie. Po drugiej stronie ulicy, między blokami, trafiliśmy na Dom Nauczyciela. Ja byłam pewna, że nam jako nienauczycielom, nocleg udzielony nie zostanie.
Jak zwykle byłam w błędzie.
Pokój w Domu Nauczyciela był jak wehikuł czasu. Dwa tapczany, oczywiście za krótkie, stolik z obrusem pod szkłem, radio unitra, szafa na wysoki połysk oraz obowiązkowo paprotka w białej plastikowej doniczce. Dwie szklanki na podstawce. Łazienka na korytarzu, ale design jak z "tygrysów europy", pełen szyk lat 90., czarne wielkie kafle w srebrne pomazańce, czerwone wstawki.
Potem się okazało, że jak się rozpuści radio unitra oraz wypije odpowiednią ilość piwa Perła w barze kolejowym, a następnie doprawi Tyskim to nawet ochrona do pokoju przychodzi.
Komsomolsk:Gdy zajechaliśmy pod hotel w stylu "bardzo modernistycznym" minęło dużo czasu odkąd wsiedliśmy do autobusu. Więc nikt nie zauważył, że ściany korytarzy wyłożono są tłuczonym szkłem, żwirem i drobnymi kamieniami. Zostało to zauważone przy pierwszej imprezie, gdy ściany stanowiły istotny element wsparcia podczas przemieszczania się z jednego końca korytarza na drugi.
Na śniadanie podawano to, co było na obiad dnia poprzedniego. Nawet się z tym nie ukrywali. I tak dwa razy dziennie była kasza, śledź, gulasz, pomidory z cebulą i ogórki kiszone.
Borysław:Spaliśmy u takich dziadków na podłodze. Na ścianie fototapeta z lasem, brzeziną taką ozłoconą jesienią, łazienka w kafelkach, boazeria. Niestety nie było doprowadzonej wody do tej łazienki w związku z czym i tak trzeba było wodę do kąpania sobie przynosić, grzać, a potem nalać do wanny. Wychodek na podwórku. Bo w tym w domu nie działała spłuczka.
Codziennie czegoś nie było:gazu, światła, prądu, wody. Takie oszczędności.
Dzięki stowarzyszeniu Polaków na Ukrainie raz dziennie mogliśmy dostać owsiankę, bądź pierogi z ziemniakami. A nawet wykąpać się w balii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz